Środa 19/09/2007
Od czego by tu zacząć... może od początku. Nasza leśna podróż z Gosią udała się. Gucio prawie wogóle nie kaszlał, Walia pomimo panicznego strachu nic nie odwaliła. Relaks na maxa choć w pełnym skupieniu Mam nadzieję na kolejną taka wyprawę w najbliższym czasie. Byle tylko pogoda dopisała.
Hmm... dalej, co się działo dalej A wiem!! Jedna z moich najwiekszych porażek jeździeckich- nieuczestniczenie w Grand Prix 2007 na torze kolarskim w szczecinie Pomimo bycia kierownicą musze wypełniać obowiązki i wysiadywać w tej "kanciapie" 168 godziny w przeciągu miesiąca. I właśnie te obowiązki sprawiły, że nie mogłam uczestniczyć w takiej zajefajnej imprezie. Ale miałam swoich wysłanników, którzy wszystko skrupulatnie uwieczniali na fotkach. Teraz tylko kwestia otrzymania tych fotek
Dalej... dzisiaj wróciła moja rodzicielka (czytaj mama). W domu pełna radość (zwłaszcza mojego brata).
Jutro robie kolejne podejście po aparat. Trzymajcie kciuki